W poprzednim rozdziale:
-Później się rozpakuję.- Powiedziałam.- Teraz możesz mi opowiedzieć coś o tej szkole?
-Ok, właściwie to nic specjalnego, większość lekcji to kształcenie słuchu. Więc douczać się musisz w akademiku. Nie chcę cie straszyć ale jest naprawdę ciężko.
-Aha, to może teraz opowiesz coś o sobie? -Zapytałam się siadając na łóżku. James nagle posmutniał.
Rozdział 2
-Coś się stało?- Zapytałam się przyglądając się Jamesowi. Był jakiś taki dziwny. Oczywiście bardzo przystojny ale jakiś smutny.
-Nie, wszystko ok. Zraz muszę iść.- Odparł patrząc na mnie tajemniczo. Po chwili podszedł do drzwi i wyszedł.
Siedziałam smutna i patrzyłam w miejsce, w którym zniknął chłopak. Co ja takiego zrobiłam? Przecież tylko poprosiłam, żeby opowiedział coś o sobie. Nie wiem, on jest jakiś strasznie tajemniczy, lub po prostu mnie nie polubił. Pierwszy dzień w nowym miejscu i już mnie nikt nie lubi. Westchnęłam ciężko i sięgnęłam po moją walizkę. Rozsunęłam jedną z kieszeni i wyjęłam z niej niewielką szkatułkę. W szkatułce znajdowało się zdjęcie mojego ulubionego zespołu oprawione w ramkę. Wyjęłam je i powoli odczytałam zdanie ze starej karteczki przybitej do ramki.
Lepiej dążyć do tego, aby
każda chwila była wyjątkowa
niż rozpaczać nad tym,
że wspaniała przeminęła.
Zdjęcie z tą karteczką wręczył mi mój przyjaciel Alex. Alex mieszkał obok mnie od przedszkola. Lubiliśmy ten sam zespół. Wiele innych rzeczy nas łączyło. Nawet, gdy już zaczęłam nagrywać filmiki nie zapomnieliśmy o sobie. Nagrywaliśmy razem challenge. Niestety ja musiałam wyjechać do LA. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że ja zniszczyłam naszą przyjaźń. Przecież mogłam się nie zgodzić na wyjazd do Ameryki! Ale To działo się tak szybko... Alex nie miał mi tego za złe, przy naszym pożegnaniu wręczył mi te zdjęcie. Powiedział, że będziemy pisać na Facebooku i rozmawiać przez Skype. Ale czy ja będę miała na to czas?!
Spojrzałam na zegarek, była już 10:30. Jednak wcale nie chciało mi się spać. No tak strefy czasowe. W Polsce jest pewnie koło 13:00. Niestety będę musiała się przyzwyczaić do tego czasu. Postanowiłam się rozpakować i iść spać. Jednak, gdy już miałam chować zdjęcie od Alexa, jeszcze raz przeczytałam napis. Końcówkę powtórzyłam na głos: Niż rozpaczać nad tym ze wspaniała przeminęła. Posmutniałam, właśnie teraz przemijają moje najwspanialsze chwile w Polsce, z Alexem i innymi przyjaciółmi. Właśnie teraz oni pewnie się świetnie bawią. Właśnie teraz ja sama siedzę w akademiku w miejscu, którego w ogóle nie znam. Do moich oczu zaczęły wpływać łzy. Przypominałam sobie wszystkie chwile spędzone Alexem i innymi. Poczułam bezradność, zawsze się tak czułam, gdy na dłużej wyjeżdżałam z domu, lecz teraz było inaczej. Przecież teraz zostanę tu na zawsze. Gimnazjum, liceum a potem tu zamieszkam?! Mam nigdy już nie wrócić do Polski?! Zdałam sobie sprawę,że w tej chwili zakończyło się moje dzieciństwo a tym bardziej, normalne życie. Już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Siedziałam na łóżku a łzy spływały po moich policzkach.Po chwili nie wiedząc co robię, wzięłam moją walizkę i po cichu wyszłam z pokoju. Ciągnąc ją za sobą pokierowałam się w stronę schodów. Rozglądając się czy nikt mnie nie widzi powoli zeszłam na dół. W tej chwili nie byłam świadoma tego co robię. Emocje kierowały moim ciałem. Wiedziałam, że jeśli teraz stąd nie wyjadę to już nigdy nie będę mogła tego zrobić. Stałam na środku wielkiego holu i spoglądałam za okno. Gwiazdy jasno świeciły a księżyc był w pełni. Szeroka struga światła oświecała stolik i siedzenia stojące przy oknie. Na całym korytarzu było ciemno tylko światło księżyca wpadające przez okno oświecało mi drogę. Spojrzałam jeszcze w stronę mniejszego korytarza, tam panował całkowity mrok, tylko niewielka lampka oświecała śpiącego ochroniarza, który miał pilnować recepcji. Powoli otworzyłam wielkie szklane drzwi i wyszłam na zewnątrz. Pokierowałam się alejką prowadzącą do wyjścia z terenu akademika. Jednak nagle usłyszałam znajomy głos.
-Co tu robisz?- Zapytał się stojący naprzeciw mnie James. Aleja, na której się znajdowaliśmy była świetnie oświetlona, więc idealnie widziałam jego zdziwioną twarz.
-Yy-Jąkałam się.- Aaa wiesz wybrałam się na spacer po terenie akademika.
-Z walizką?- James popatrzył podejrzliwie na moją walizkę.
No tak sam fakt o spacerze był w miarę wiarygodny, ale ja przecież nie byłam na spacerze tylko miałam zamiar uciec.-A, co nie wolno już wyprowadzić na spacer swojej walizki?- Zapytałam się chłopaka na co ten spojrzał się na mnie jak na idiotkę.
-Nie, no jasne, że wolno, ale teraz na serio powiedz, co robisz tu o...-Spojrzał na zegarek i po chwili dodał.- O 11 w nocy ?- Długo się zastanawiałam czy mu to powiedzieć ale jednak stwierdziłam, że ja go w ogóle nie znam, więc odparłam pewnie:
-To samo pytanie mogłabym zadać tobie.
-Jeśli chcesz wiedzieć co tu robię o 11 w nocy to chodź ze mną.- Powiedział spokojnie wyciągając do mnie rękę.
-Nie chodzę nigdzie z nieznajomymi. -Rzekłam ignorując jego gest. James uśmiechnął się sarkastycznie i kpiącym głosem odparł:
-A, no tak ty wolisz chodzić ze swoją walizką.
-Dobra, nie chcę mi się z tobą rozmawiać.- Odparłam.- Idąc w stronę wyjścia. Byłam już zdenerwowana samym faktem, że jestem 10 000 kilometrów od Polski a James dowiedział się, że wyszłam z akademika i gdzieś idę z walizką.
-Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to powiedz mi gdzie idziesz i co w ogóle tu robisz o tak późnej godzinie.- Powiedział James patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nie chciałam mu mówić o tym, że mam już dość tego miejsca, więc postanowiłam zmienić temat.
-Dobra, pójdę z tobą wszędzie gdzie chcesz tylko nie karz mi już mówić co tutaj robię o 11 w nocy , ok?- Zapytałam się podchodząc do niego.
-No to chodźmy.-Powiedział po chwili szliśmy w kierunku tylnej części akademika, gdy znaleźliśmy się za budynkiem James poprowadził mnie w stronę kilka niewielkich wzgórz. Gdy, znaleźliśmy się na ścieżce prowadzącej na jedno wzgórze James odparł:
-Mam nadzieję, że mi zaufasz, bo zanim wejdziemy musisz mieć zamknięte oczy.
-Dlaczego?- Zdziwiłam się.
-Zobaczysz, a teraz zamknij oczy i podaj mi rękę.- Chłopak prowadził mnie jak małe dziecko, jednak pewnie gdyby tego nie robił to uderzyłabym w jakieś drzewo a było ich wiele na naszej trasie. Co prawda było dość ciemno ale znacznie gorzej się szło jak się miało zamknięte oczy. W końcu dotarliśmy na wzgórze. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam najpiękniejszą rzecz jaką w życiu widziałam.
-Stąd widać całe Los Angeles!- Krzyknęłam zdziwiona. .
James uśmiechnął się słodko. Jakoś nagle przeszła mi ta złość na niego za to, że wyszedł wtedy z pokoju i zostawił mnie samą. Teraz tylko nasuwało mi się jedno pytanie:
-Mówiłeś, że jeśli tu z tobą pójdę to powiesz mi co tu robisz. A więc co?
-Posłuchaj to długa historia..
-Obiecałeś,że powiesz!- Przerwałam mu.
-Jasne, że powiem tylko może najpierw usiądźmy.- Po chwili siedzieliśmy oboje na brzegu wzgórza skąd doskonale widzieliśmy całe LA.
-Dobra posłuchaj...-Zaczął James...
Ciąg dalszy nastąpi...
Hejjj więc oto rozdział 2!!!!!! Dziwnie się czuję pisząc taką czcionką... czekajcie....nie ta też zła.... O ta jest w miarę ok, więc tu macie rozdział 2 nie długo być może 3 <3 Więc komentujcie i i to chyba na tyle jeśli chcecie jeszcze coś wiedzieć to tu pytajcie i komentujcie. tam --->
| tu
|
V